Obudzilem
sie wlasnie od spiewu ptakow siedziacych na drzewach za moim oknem.
Noc byla
chlodna, do polnocy cipialy swierszcze a koldra sama sciagala sie z mojego
ciala. Cichym ruchem wysunalem sie z lozka i podreptalem do pokoju obok,
gdzie oddalem poranna dawke moczu. Nastepnie poszedlem do kuchni, gdzie
napelnilem czajnik zimna woda i postawilem go na kuchence.
Uruchomilem
komputer i wyszedlem na patio, gdzie zapalilem sobie pierwsze sniadanie
dnia. Po kilku minutach wyszla ona i z uroczym wdziekiem na twarzy przemowila
podobnym tonem ktorego Adolf Hitler uzywal do adresowania swoich zwolennikow:
" Can you knock it off?!! I'm still sleeping!". To sprawilo, ze poczulem
sie juz od samego rana kochany i chciany.
Skonczylem
papierosa i usiadlem za sterami mojej maszyny. Zaczalem przypominac sobie
jak to wczoraj rzucila moim ulubionym dlugopisem o sciane.
W sumie
nic sie nie stalo, bo to byl moj jedyny ulubiony dlugopis ktorego juz od
bardzo dawna uzywalem no i tylko sie polamal.
Po pol
godziny nie widzialem innego wyjscia jak potrzeby oddania nastepnej dawki
moczu.
To zadanie bylo nader trudne, poniewaz wymagalo przekroczenia pokoju
spiacej
krolewny. Najpierw poszedlem do kuchni, gdzie worek herbaciany wyrzygal
sie do
maksymalnej konsystencji, czyniac co kiedys bylo woda, ciemnym, gestym
plynem. Wyciagnalem worek z kubka i ostroznie postawilem go na dnie kosza
na smieci. Chec rozkoszy oddania nastepnej dawki moczu sprawila, ze podazylem
w kierunku drzwi pokoju spiacej krolewny. Tam, po cichym zamknieciu wrot,
powitala mnie slowami: "Knock it off, you're LOUDDDD." Nic nie mowiac,
przeszedlem do nastepnego pokoju gdzie w totalnym bezwladzie ekstazy zrobilem
to co tak bardzo chcialem zrobic.
Wychodzac
pozegnala mnie slowem "KURRRWA!" Znowu zasiadlem za sterami maszyny, z
ciemnym kubkiem herbaty i pelnia ochoty spotkania sie z krolewna, kiedykolwiek
ona raczy wstac.
VoiWoI